O tym, że idiotyczne i głupie rzeczy bardzo często sprawiają absurdalnie wielką radość wiadomo nie od dziś. Jednak za każdym razem, gdy szczerząc zęby w uśmiechu z uciechą godną lepszej sprawy sprowadzam się do poziomu uradowanego sześciolatka, fakt ten zaskakuje mnie nie mniej, niż poprzednio. Tym razem dał on o sobie znać w postaci wygłupów dorosłych ludzi, które nazwać można "zabawą w średniego". Na czym owa zabawa polega? Po kolei.
Zacznijmy od tego, że "zabawa w średniego" jest cotygodniową dawką emocji dla ekipy grającej regularnie w piłkę. Mówiąc "piłkę" mam na myśli jedyną słuszną grę wykorzystującą okrągły, napompowany balon, czyli "piłkę nożną", w tym przypadku w wykonaniu halowym. Człowiek mógłby zupełnie zrozumiale założyć, że to właśnie rozgrywka stanowi najważniejszy i dostarczający największej ilości rozrywki punkt wieczoru. Założenie zupełnie logiczne, okazuje się jednak, że wbrew zdrowemu rozsądkowi błędne. Najwięcej rozrywki dostarcza bowiem wyjeżdżanie samochodami z terenu szkoły, w obrębie którego znajduje się wynajmowana przez nas sala gimnastyczna.