poniedziałek, 1 marca 2010

Obrażanie uczyć religijnych, czyli po czym można poznać głupiego człowieka

Chciałbym tutaj poruszyć temat, nad którym zastanawiałem się nie raz, a do napisania na temat którego skłoniło mnie błogosławieństwo, a zarazem przekleństwo dzisiejszych czasów, którym jest internet, w tym konkretnym przypadku w postaci Facebooka. Ludzie korzystają z FB z wielu powodów, a ja nie jestem w stanie wymienić chyba ani jednego z nich, mimo że sam z niego korzystam. Nieważne. Jedną z wielu dostępnych na nim rzeczy jest przyłączanie się do różnego typu grup, założonych przez ludzi, którym zdecydowanie się nudzi, a które mają nazwy w stylu "nie lubię lizać zielonych lizaków" czy "chciałbym móc spać na suficie". To i tak są te inteligentniejsze. Ale nieważne po raz drugi. Co jest natomiast ważne, i co mnie do poniższych zwierzeń zmobilizowało, to jedna konkretna grupa. A nazwa jej to "grupa sprzeciwu wobec obrażania Chrześcijan na Facebooku".

Znajduje się w niej 1300 członków, którym najwidoczniej jest smutno, bo ktoś brzydko o nich mówi... I to właśnie przypomniało mi, że kiedyś doszedłem do wniosku, że każda osoba, która mówi, że ktoś obraża jej uczucia religijne, zachowuje się w moim odczuciu jak skończony kretyn, który nie ma za grosz dystansu do siebie i który sam się prosi o to, żeby jeździć po nim i po jego ukochanej religii. Ci ludzie naprawdę nie mają jaj. To jest konkretny przykład ogólniejszego podejścia do ludzi, w które wierzę, a które brzmi "im kogoś łatwiej obrazić, tym mniej jest dany człowiek wart i tym mniej należy w ogóle się przejmować jego egzystencją". To jest według mnie podejście bardzo sensowne i będę się go trzymał tak długo, jak to tylko możliwe.

Mam dość narzekania Chrześcijan, jacy to oni są biedni i prześladowani. Prześladowani to byliście, jak Wami lwy karmiono. Teraz co najwyżej spotykacie się z krytyką ludzi, którzy otwarcie mówią "przecież to kurwa nie ma żadnego sensu". Jedni robią to w sposób kulturalny, inni w mniej kulturalny. Ale do tego to się przeważnie sprowadza.

Nie bardzo rozumiem czym różni się znieważanie jakiejkolwiek religii od znieważania czyjejś inteligencji ogłaszając wszem i wobec, że jakaś kobieta, której nikt nie przeleciał, poczęła syna jakiegoś boga, który został zabity, a potem wyszedł z grobu bo mu się polepszyło, a tak poza tym to nie można ani jeść mięsa w piątki, ani się masturbować, bo temu na górze się to nie podoba, a jak go wkurzysz, to pójdziesz do piekła. Dla mnie jest to sterta bzdur i fakt, że ktoś mówi inaczej, uważam za idiotyzm. A za jeszcze większy idiotyzm uważam to, że ktoś się obraża, jak mu powiem, że to jest jeden wielki idiotyzm. Czemu ja się nie obrażam, gdy ktoś mi mówi, że jestem biednym, smutnym człowiekiem i kretynem, który wiedzie przykre życie bez boga, i który przez to trafi do piekła? Bo ja mam to w dupie. Nie rusza mnie to. Mam bowiem 100% pewności, że każdy, kto uważa, że poszczenie w piątki oraz wstrzemięźliwość seksualna są tym, co jest konieczne, by być dobrym człowiekiem, się myli. Po prostu. 100% pewności. Czyli można powiedzieć, że ja w to wierzę. Bo czym jest wiara jeśli nie pewnością bez żadnych wątpliwości? Skoro zatem w to wierzę, to takie stwierdzenia powinny obrażać moje uczucia religijne. A fakt, że coś jest oficjalnie przyjętą religią, a tylko one podchodzą pod to prawo, to jedynie podpieranie się biurokracją, a argument z tego taki, jak z koziej dupy trąba.

Zatem apel do wszystkich osób o czułym i podatnym na krytykę/zniewagę wnętrzu - zainwestujcie w jakieś większe cojones, przestańcie się zachowywać jak dzieci w piaskownicy ("Mamo, on powiedział, że jestem guuuuuupiiiiiii...") i się ogarnijcie. Bowiem jeśli Waszej wierze i Waszemu samopoczuciu może zagrozić fakt, że jakaś nieznana Wam osoba napisze o Was, że jesteście stertą skretyniałych ćwierćinteligentów, którzy zamienili zdrowy rozsądek na jakieś wymyślone przez rządnych władzy psich synów slogany oraz uwierzyli w historyjkę, którą ktoś wymyślił w celu kontrolowania głupich ludzi, a głupi ludzie uwierzyli w nią, bo mają za małe jaja, żeby móc żyć w dużym świecie bez wmówienia sobie, że ktoś nad nimi czuwa, to oznacza to, że albo Wasza wiara coś szwankuje, albo dystans do świata i samych Was gdzieś się zawieruszył.

To ja od teraz zaczynam wierzyć, że Jezus miał penisa na czole. I jak ktoś powie, że go nie miał, to uznam to za obrazę moich uczuć religijnych. I niech tylko ktoś spróbuje powiedzieć, że to jest głupi i bezsensowny argument... Przecież wszelkie religie się kupy nie trzymają z logicznego punktu widzenia, a to właśnie logika służy do oceniania tego, czy argument jest sensowny, czy nie. Zatem ten przykład może i jest głupi, ale nie głupszy w moim odczuciu od stwierdzenia "nie jedz mięsa w piątki".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz